niedziela, 17 marca 2013

Rozdział 1



     BIP BIP!
     6:00
     Znowu poniedziałek. Znowu szkoła.
     Zaspana, z niechęcią zrzuciłam z siebie kołdrę i wstałam z łóżka. Teraz poranna toaleta, ubieranie się, jedzenie płatków z mlekiem, karmienie kota… Czyli dokładnie to samo, co zawsze.
     Gdy wychodziłam z domu była 7:10. Zawsze o tej porze wychodzę w czasie zimy. Gdyby nie ten durny śnieg, śmigałabym do szkoły rowerem. No ale cóż…
     W połowie drogi zobaczyłam idącego w moją stronę chłopaka. Kiedy doszliśmy do siebie na raz powiedzieliśmy leniwie:
 - Hej.
     Daniel to mój najlepszy przyjaciel, jednak ja wolę określenie „brat z wyboru”. Znamy się co prawda dopiero drugi rok, a wiemy o sobie dosłownie wszystko i potrafimy porozumiewać się bez słów.
 - Mamy dziś jakąś kartkówkę? – zapytał Daniel.
 - Chyba nie, ale wiesz, że z naszą „kochaną panią” od historii to nigdy nic nie wiadomo.
     I dalej szliśmy już w ciszy.
     Historia na pierwszej lekcji… To tortury! Jednak tego dnia szczęście dopisało nam. Pani postanowiła nie robić kartkówki, a wziąć do odpowiedzi osoby, którym grozi jedynka na koniec roku. Od razu nam ulżyło…
     Polski, matematyka, fizyka, angielski – te lekcje minęły bardzo wolno, ale pokojowo, bez żadnych niespodzianek, w postaci kartkówek. Przyszedł czas na ostatnią i ulubioną lekcje całej klasy – WF.
     Jak zwykle graliśmy w siatkówkę, chłopaki na dziewczyny. Zwykle nasza drużyna lepiej sobie radziła, lecz tego dnia było inaczej. Przegrywałyśmy pięcioma punktami!
 - Rosalie, serwujesz! – usłyszałam.
     Cóż, lubiłam siatkówkę, lecz było trochę inaczej, jeśli chodzi o serwowanie. Ledwo potrafiłam przebić piłkę, serwując sposobem dolnym, a co dopiero górnym! Jednak, nie mam pojęcia, dlaczego poczułam niezwykłą chęć zaserwowania górą. Kompletnie mi odbiło, pomyślałam. Ale co mi tam, i tak przegrywamy. Podrzuciłam więc piłkę i poczułam nagły przypływ energii. Kątem oka zobaczyłam miny moich koleżanek, wyrażające słowa „Co ty robisz?!”. Zamachnęłam się i niemal bez wysiłku uderzyłam w piłkę. No i tak, na pewno się nie udało… - pomyślałam… Ale zaraz! Co? Udało się! Piłka przeszła i do tego nikt nie zdołał jej odbić! Żadne słowa nie mogły wyrazić mojego zdziwienia i radości. Wszyscy, łącznie z wf-istą patrzyli się na mnie, jakby zobaczyli ducha. Zanim jeden z chłopaków rzucił mi piłkę, dostrzegłam iskierkę złości w oku jednej z moich koleżanek. Zaserwowałam znowu – udało się. Za trzecim razem – też. I tak do końca lekcji zdobywałam punkty dla naszej drużyny.
     Kiedy wyszłam z szatni od razu dopadł mnie Daniel.
 - Jak ty to zrobiłaś?! Przecież ty zawsze serwowałaś beznadziejnie! – gdyby powiedział to ktoś inny, pewnie poczułabym się trochę urażona, ale w tym przypadku nie.
 - Sama nie wiem, jak tego dokonałam. Po prostu poczułam, że dam radę, poczułam taki przypływ energii… Może w końcu nauczyciel WF-u zauważy kogoś innego, poza „cudowną” Alex. Widziałam, że była trochę naburmuszona już za pierwszym razem, kiedy mi się udało.
 - A dobrze jej tak. Niech zobaczy, że nie jest taka niezwykła! – Dan potwierdził moje słowa.
     Po szkole nie udałam się od razu do swojego domu. Zaszłam do Daniela na obiad i odrobiliśmy razem lekcje. Niemal codziennie tak robimy, a spotkamy się w tym domu, w którym jest coś lepszego do jedzenia.
     Później wróciłam już sama do domu. Poczytałam książkę i niewiadomo kiedy przyszedł czas iść spać. Kiedy leżałam już w łóżku i usiłowałam zasnąć, zastanawiałam się nad moim wyczynem na lekcji WF-u. To naprawdę dziwne… I tak rozmyślając o tym, powoli usnęłam.

Witajcie!

Więc mam na imię Kamila. Tego bloga chcę poświęcić mojemu opowiadaniu o dziewczynie imieniem Rosalie. Dopiero zaczynam, więc pewnie różnie to będzie z czasem dodawania nowych części...
Mam nadzieję, że znajdzie się ktoś, kogo chociaż troszkę zaciekawi moja twórczość :)
To by było na tyle... Jeśli ktoś ma jakieś pytania - śmiało piszcie :)